Gryficki Klub Rowerowy

Dookoła Polski 2014

plakat dookoła polski 2014Dodaj podpis!ooo

V Maraton Rowerowy Dookoła Polski

 

Przygotowania

Kończąc IV Maraton Rowerowy Dookoła Polski, w którym uczestniczyli również koledzy z maratonowych tras – Heniu Zięba i Zbyszek Dudas powiedziałem sobie, że to już naprawdę dosyć. Przejazd na rowerach z sakwami 4000km w 15 dni to już jest naprawdę szczyt moich możliwości. Uważałem, że skrócenie czasu przejazdu będzie po prostu przesadą i może niekorzystnie wpłynąć na zdrowie. Pomimo tylu przejechanych kaemów w tak krótkim okresie czasu następne tygodnie mijały na treningach i uczestnictwie w maratonach cyklu Pucharu Polski. Od ponad 2 lat wszystkie moje rowerowe wyjazdy były zapisywane w aplikacji Endomondo gdzie również prowadzone są wirtualne rywalizacje. Tam tez poznałem Janka Doroszkiewicza, który jak się później dowiedziałem śledził wcześniej moje rowerowe przejażdżki. Z racji dużej odległości między naszymi miejscami zamieszkania / Gryfice – Białystok / nasze kontakty ograniczyły sie do rozmów telefonicznych. Korzystając z tego, że ostatnia impreza cyklu Pucharu Polski odbywała się w Iławie namówiłem Janka do spróbowania swoich siła na maratonie. Tam też się poznaliśmy w realu, Jan „połknął bakcyla” i później już sprawy potoczyły się szybko, Jan zmienił rower na przełajowy i zaczęliśmy planować wspólne spotkania na maratonach Pucharu Polski w 2014 roku. W trakcie naszych zimowych rozmów telefonicznych często tez rozmawialiśmy na temat maratonu dookoła Polski i obydwoje doszliśmy do wniosku, że powinniśmy spróbować, ale w troszkę zmienionej formule. Od razu był temat zaliczenia jak największej ilości górskich podjazdów i tak zacząłem opracowywać plan przejazdu od Przemyśla do Szklarskiej Poręby. Bardzo pomocnym okazał się program kolegi Marcina Jędraszka route analyser. W trakcie opracowywania trasy myślałem o rozpoczęciu przejazdu w Przemyślu, ale po przemyśleniu stwierdziłem, że nie ma sensu męczyć się jazdą pociągiem z rowerem i sakwami i tak powstał już gotowy plan V Maratonu Rowerowego Dookoła Polski z początkiem i zakończeniem w Gryficach, w którym priorytetem jest przejazd jak najwięcej z zaplanowanych górskich podjazdów.  Po pół rocznych przygotowaniach, gdzie w międzyczasie uczestniczyliśmy w maratonach cyklu Pucharu Polski wielkimi krokami zbliżał się dzień naszego wyjazdu. Pierwsze etapy zaplanowałem dosyć długie, by później, w górach nie przesadzać z jazdą. Na początek był najdłuższy etap, więc wyjazd zaplanowaliśmy na 2 w nocy. 10 lipca po południu odbyło sie pożegnanie na Gryfickim Placu Zwycięstwa. Oprócz wszystkich członków Gryflandu i rodziny żegnał nas również Zastępca Burmistrza Gryfic Waldemar Wawrzyniak- przyjaciel Klubu i wszystkich rowerzystów, Prezes Klubu Sportowego „Masters” Krzysztof Krzeczkowski oraz Robert Siutyła, dla którego nasz przyjazd dookoła Polski był formą wsparcia z Jego walką ze zdrowiem. Później już pożegnalny grill w gronie przyjaciół z Klubu i wczesna „cisza nocna”.

 

1 dzień – 11 lipiec Piątek

Wstajemy po godzinie 1 wszystko już jest przygotowane więc tylko jemy makaron i o 2 wyjazd. Jest ciepło, ale i tak jedziemy w nogawkach i wiatrówkach. Oświetlenie w Jana rowerze jest super, więc On jedzie pierwszy. Wiatr, który wieje ze wschodu nie jest jeszcze tak dokuczliwy, ale i tak daje się odczuć, co nas czeka przez cały dzień. Trzebiatów, Kołobrzeg i wjazd do Koszalina z racji wczesnej pory mija spokojnie. W Koszalinie około 5: 20 czeka na nas Krzysiu Hamulka-Dziki Koszalin.  Pamiątkowe zdjęcie przy Polibudzie i razem jedziemy do Dąbek. Tam uzupełnienie płynów i jazda już we dwójkę dalej, bo Krzysiu po pożegnaniu wraca do Koszalina. Teraz już mamy cały czas odkryty teren i bardzo mocny czołowy wiatr. Kolejny punk żywieniowy Żelazna pod Wickiem. Pyszne słodkie bułeczki  i cola. W Pucku czeka na nas kolejny Dziki Koszalin – Tomek Wolf. Ruszamy do Gnieżdżewa, gdzie mamy nocleg – robimy zakupy na kolacje i śniadanie i ruszamy na Hel. Pogoda się pogarsza, ale nie  pada. Dalej mocno wieje. Na Helu robimy pamiątkowe fotki i ruszamy z powrotem. W Gnieżdżewie kąpiel, kolacja, przygotowanie zestawu na kolejny dzień i ok.22 spanie. Dzisiaj przejechaliśmy 380km pod wiatr, który dał sie nam ostro we znaki.

GRYFICE – GNIEŻDŻEWO
DYSTANS                  380.26 km
CZAS TRWANIA        17g:45m:00s
ŚREDNIA PRĘKOŚĆ  21.4 km/h
KALORIE                   16653 kcal
ŁĄCZNIE W GÓRĘ     1658 m
ŁĄCZNIE W DÓŁ        1670 m

 

2 dzień- 12 lipiec Sobota

Pobudka o 2.30 i  ok. godz. 3.45 ruszamy w kierunku Redy gdzie na 4:30 jesteśmy umówieni  z Remkiem Ornowskim , który jak w ubiegłym roku zaproponował pomoc przy przejeździe przez trójmiasto. Jazda główną drogą rowerami jest zabroniona więc zawsze wybieram przejazd bardzo wcześnie rano, a Remek to asekuracja jeśli kazano by nam zjechać na ścieżki rowerowe po których całkowicie nie wiedziałbym jak trafić.W Gdyni zaczyna padać i w sumie nie przestaje aż do Fromborka. W Gdańsku Tomek „łapie gumę” i przy salonie Porsche mamy przymusowy postój . Po kilku minutach dołącza do grupy na szosówce Jarek Mrall, który w 2011 roku również pomagał nam przejechać przez Trójmiasto. Przejeżdżamy przez Gdańską Starówkę i w Sobieszewie Remek z Jarkiem wracają do Gdańska a my śmigamy dalej. Przed przeprawą promową w Mikoszewie kupujemy słodkie bułki  i już na promie  przebieramy się w suche ciuchy i jemy a Tomek rozbiera tylne koło i próbuje zakleić dętkę. Okazuje się jednak że w kole poszła mu jedna szprycha i decyzja może być tylko jedna – Tomek rezygnuje z dalszej jazdy z nami. W Stegnach żegnamy się z Tomkiem , który jedzie do Krynicy gdzie do tej pory nocował a my jedziemy dalej kierując się na Elbląg i Tolkmico do Fromborka . Po  paru dosyć wymagających podjazdach dojeżdżamy do Hotelu Kopernik gdzie jak co roku od czterech lat gości uczestników Maratonu Dookoła Polski Andrzej Piotrowiak. Szybko wieszamy w suszarni ciuchy i po prysznicu jemy pyszny obiadek.  Wieczorem przy kolacji spotykamy sie z Andrzejem, który jak zawsze zaproponował gorący posiłek przed porannym wyjazdem. Troszeczkę powspominaliśmy wspólne starty w maratonach i po zrobieniu pamiątkowych fotek idziemy spać. Dzisiaj w deszczu przejechaliśmy 165km

GNIEŻDŻEWO – FROMBORK
DYSTANS                  165.57 km
CZAS TRWANIA        10g:45m:00s
ŚREDNIA PRĘKOŚĆ  15.4 km/h
KALORIE                    7174 kcal
ŁĄCZNIE W GÓRĘ      578 m
ŁĄCZNIE W DÓŁ         517 m

3 dzień – 13 lipiec Niedziela

Dzisiaj wyjazd zaplanowany był bardzo wcześnie ze względu na długi odcinek etapu. Budzimy się ok 1 i po spakowaniu sakw idziemy na gorącą zupkę pomidorową z makaronem. Po przyjściu do pokoju sprawdzam pogodę i analizując prognozy podejmuje decyzje o opóźnieniu wyjazdu o 2 godziny więc dodatkowe 2 godziny snu zawsze dobrze zrobi dla naszych organizmów. O 4:25 wyruszamy w drogę, przejeżdżamy całe Mazury bez niespodzianek zdrowotnych i pogodowych. Najważniejsze że nie pada, ale dojeżdżając do Gołdapi gdzie jak co roku robię przystanek na taki bardziej treściwy posiłek który jest potrzebny na wymagający odcinek w okolicy Wiżajn, widzimy że są dosyć spore kałuże i dowiadujemy się że przed paroma minutami przeszła tu spora ulewa. Tak że opóźnienie wyjazdu z Fromborka było zasadne. W Sejnach zajeżdżamy do Litewskiej restauracji gdzie Jan wcześniej zamówił lokalny litewski przysmak który pamiętam jadąc pierwszy raz dookoła Polski w 2010 roku  bardzo mi smakował – zeppeliny. Po tak obfitym posiłku jeszcze parę km i jesteśmy w Płaskiej gdzie mamy nocleg w placówce Straży Granicznej. Prysznic i spanie, bo wyjazd planowany jest wcześnie na 4 rano.

FROMBORK – PŁASKA
DYSTANS                  339.80 km
CZAS TRWANIA        16g:15m:00s
ŚREDNIA PRĘKOŚĆ  20.9 km/h
KALORIE                   14666 kcal
ŁĄCZNIE W GÓRĘ     2112 m
ŁĄCZNIE W DÓŁ       2036 m

4 dzień- 14 lipiec Poniedziałek

Wstajemy o 3.00 – zupka , ciasteczka Bel Vita i wyjazd o 4.30 do Bohukałów. Ściana wschodnia trasy to  tereny Jana i pomimo moich znajomości terenu  / 5 raz dookoła Polski / decyzje wyboru naszego przejazdu pozostawiam Janowi.Jedziemy przez Mikaszówkę, Gruszki, Lipsk. Zatrzymujemy sie w Dąbrowie Białostockiej, tam po zjedzeniu kilku  słodkich bułek i uzupełnieniu napojów jedziemy dalej.W Szudziałowie odwiedzamy  przyjaciela Janka . Mamy czas tylko na chwilkę rozmowy z Leszkiem który chce nas serdecznie ugościć, my korzystamy z wody która przy gorącym dniu jest niezbędna i jedziemy dalej do Gródka , rodzinnego miasta Jana. Mama Janka przygotowała nam wspaniałą „wyżerkę” makaron , zimny podpiwek i naleśniki z dżemem i twarogiem na drogę. W międzyczasie u Jana w rowerze wymieniamy przednie koło które od jakiegoś czasu przy ruchach kierownicy wydawało dziwne metaliczne dżwięki. Około południa wyruszamy dalej w trasę. Dalej jest gorąco więc co jakiś czas musimy zatrzymywać się przy sklepie w celu uzupełnienia wody która błyskawicznie znika z bidonów. Na miejscu jesteśmy ok. 21:30 więc tylko szybki prysznic , jedzonko i spanie .Dzisiaj zrobiliśmy 310km.

PŁASKA – BOHUKAŁY
DYSTANS                   310.61 km
CZAS TRWANIA         17g:00m:00s
ŚREDNIA PRĘKOŚĆ  18.3 km/h
KALORIE                    13455 kcal
ŁĄCZNIE W GÓRĘ      1215 m
ŁĄCZNIE W DÓŁ         1239 m

5 dzień – 15 lipiec Wtorek

Budzimy się już ok.2:30 i jak co dzień zupka, ciasteczka i o 4 wyjazd. Dzisiaj czeka nas jazda po płaskim terenie ale dużym utrudnieniem jest  fatalny stan dróg – dziury na drodze, które łatane są dosyć dobre dla samochodów ale nie dla naszych rowerów. Jest ciężko bo takie garby wybijają z rytmu i jedzie się wolniej i mniej komfortowo. Obydwoje odczuwamy ból w kolanach   więc we Włodawie w aptece zaopatrujemy się w opaski uciskowe i „Voltaren Gel Max”, którym smarujemy bolące miejsca. Po drodze w Hrubieszowie  myjemy nasze „rumaki” na myjni i po jakimś czasie po wyschnięciu  smarujemy łańcuchy. Pod koniec drogi przed Tomaszowem Lubelskim zaczynają się już lekkie podjazdy. Jest późno więc po analizie pozostałej trasy wnioskujemy że do miejsca noclegu dojedziemy praktycznie jak już będzie ciemno i tak jest. Na miejscu w Horyńcu jesteśmy o 22 , szybka kąpiel jedzenie i spanie. Jutro czeka nas już etap górski a czasu na odpoczynek jest mało.

BOHUKAŁY – HORYNIEC  ZDRÓJ
DYSTANS                   306.10 km
CZAS TRWANIA         18g:00m:00s
ŚREDNIA PRĘKOŚĆ  17.0 km/h
KALORIE                    13265 kcal
ŁĄCZNIE W GÓRĘ      981 m
ŁĄCZNIE W DÓŁ        900 m

6 dzień – 16 lipiec Środa

Pobudka o 3 rano i po drobnym posiłku o 4:30 wyjazd. Początkowo do Jarosławia jest płasko więc jedziemy dosyć szybko. W Radymnie czeka na nas kolega z Endomondo Piotr Król który wyjechał nam na przeciw z zamiarem wspólnej jazdy. Na rogatkach Przemyśla mając w perspektywie spory wysiłek bo już zaczynają się podjazdy zatrzymujemy sie na posiłek i uzupełnienie płynów. Pomimo wczesnej pory zaczyna sie robić gorąco więc najbardziej potrzebna będzie duża ilość wody. W samym Przemyślu zaczynają się już krótkie ale też „treściwe” podjazdy. Dla nas  z rowerami które z sakwami ważą po ok.27km jest już co robić. Zaraz za Przemyślem pierwszy z listy podjazdów Dybawka i później już  Góra Gronowa, na której pamiętam już z poprzednich lat są miejsca o sporym nachyleniu. Następnie wjeżdżamy na Leszczawkę by później męczyć się wspinając się na Przełęcz Przysłup którą pokonywałem pierwszy raz i byłem pod dużym wrażeniem ze względu na cudnej urody widoki – byliśmy zachwyceni krajobrazem Bieszczad na przełęczy a jeszcze bardziej pięknego zjazdu w kierunku Sanoka . Mając za rowerowego towarzysza w tym etapie miejscowego kolegę Piotra korzystamy z Jego  podpowiedzi i w Załużu skręcamy na Lesko. Martwimy się troszkę o stan techniczny roweru Jana , cały czas coś mu trzeszczy i mamy obawy czy to czasami nie początek poważniejszej awarii. Zaraz za Leskiem zaliczamy Kostrzyń  i w Uhercach Mineralnych dziękując Piotrowi za wspólną jazdę żegnamy się. Piotr jedzie na Ustrzyki Dolne i wraca do domku, my zaś wjeżdżamy na krótki podjazd Orelec, a w czasie zjazdu analizując czas i drogę do naszego noclegu w Czarnej Górnej jak również stan Jana roweru i nasze wymęczone organizmy decydujemy sie na skrócenie etapu i nocleg. O 16:30 zatrzymujemy się w Bubrce tuż przed Soliną i po solidnym posiłku idziemy spać.

HORYNIEC  ZDRÓJ – BUBRKA
DYSTANS                   197.90 km
CZAS TRWANIA         12g:20m:00s
ŚREDNIA PRĘKOŚĆ  16.0 km/h
KALORIE                    8571 kcal
ŁĄCZNIE W GÓRĘ      1797 m
ŁĄCZNIE W DÓŁ         1688 m

7 dzień – 17 lipiec  Czwartek

Wstajemy o 5 rano i po gorącej zupce o 6:10 jedziemy w stronę Soliny. Od zapory mamy podjazd aż do Polańczyka . Dalej kierujemy się na Cisną pokonując podjazd Plisz , a za Cisną w Majdanie zatrzymujemy się na posiłek. Jest rano ale słoneczko świeci tak że możemy na czas postoju wywiesić nasze mokre rzeczy by powysychały. Ja analizując cóż może tak mocno skrzeczeć w Jana rowerze proszę pana który kosił trawę w pobliżu sklepu i przystanku regionalnej kolejki wąskotorowej o siekierę i znajdując spory kamień  udaje mi się naprawić rower Janka. Nie napisze jak to sie odbyło – tajemnica. Jak już ruszamy to jest już bardzo ciepło i w perspektywie jazdy w upale ubieramy się „na krótko”. Jeszcze przed Komańczą zaliczamy podjazd Szczerbanówka  i później, już przed Tylawą Czystogarb. W Dukli skręcamy do Pustelni Św. Jana,  gdzie czeka nas krótki ale w końcówce bardzo mocny podjazd – w pewnym momencie licznik wskazywał 22% nachylenia i po raz pierwszy na maratonie moje przednie koło uniosło sie do góry. Na górze w Kapliczce wpisujemy się do Pamiątkowej Księgi i jedziemy w dół do Dukli i Krościenka Wyżnego gdzie znajomi Jana – Marta i Robert bardzo mile nas ugościli.  Domowa kuchnia  / pierogi z jagodami i inne pyszności / , domowa atmosfera , domowy wypoczynek . Marta wyprała nam wszystkie rzeczy  – było super.

BUBRKA – KROŚCIENKO WYŻNE
DYSTANS                  147.28 km
CZAS TRWANIA         9g:40m:00s
ŚREDNIA PRĘKOŚĆ  15.2 km/h
KALORIE                    6382 kcal
ŁĄCZNIE W GÓRĘ      1876 m
ŁĄCZNIE W DÓŁ         1948 m

8 dzień – 18 lipiec  Piątek

Wstajemy o 3 rano, Robert  szykuje pyszną jajecznice  i po śniadaniu o 4:10 całą trójką ruszamy w drogę. Robert odprowadza nas do Nowego Żmigrodu i wraca , a my skręcamy w kierunku na Kąty zaliczając Przełęcz Hałbowską.  Później wracamy -Nowy Żmigród, Gorlice i przed Grybowem zaliczamy podjazd Sośnie. Później kierujemy się na Krynicę i zaliczamy podjazd Krzyżówka gdzie na szczycie czeka na nas koleżanka z Endomondo Maja, która zaprasza nas na obiad. W bardzo miłej atmosferze spędziliśmy prawie godzinkę  – Maju dziękujemy bardzo za obiad i  towarzystwo. Po pożegnaniu pojechaliśmy dalej kierując sie na Nowy Sącz gdzie mieliśmy nocleg. Po drodze jeszcze podjechaliśmy do Wierchomli Małej. W Nowym Sączu byliśmy ok godziny 17:30 przejeżdżając prawie 220km.

KROŚCIENKO WYŻNE – NOWY SĄCZ
DYSTANS                  219.22 km
CZAS TRWANIA        13g:20m:00s
ŚREDNIA PRĘKOŚĆ  16.4 km/h
KALORIE                    9497 kcal
ŁĄCZNIE W GÓRĘ      1965 m
ŁĄCZNIE W DÓŁ         1950m

 

9 dzień – 19 lipiec  Sobota

Dzisiaj wstajemy dosyć wcześnie o 2.30  wyjeżdżamy  o godz. 4:00 – stacja docelowa Zakopane. Rano jest dosyć chłodno, więc jedziemy w deszczówkach i nogawkach. Dojeżdżamy do Zabrzeża skręcamy w kierunku na Lubomierz zaliczając w miarę łagodny ale dosyć długi podjazd / ponad 20km /  Po dojeździe do Lubomierza wracamy tą samą drogą i jedziemy dalej drogą z pięknymi widokami do Krościenka nad Dunajcem. Tu skręcając w prawo podjeżdżamy pod przełęcz Snożka i później już droga z widokiem na  Jezioro Czorsztyńskie prowadzi do NowegoTargu. Tu kierujemy się już na widoczne z daleka Tatry , a więc Bukowina Tatrzańska, gdzie mamy do pokonania ponad 4km podjazdu. Później już tylko zjazd do Poronina i kultowy podjazd do Zębu znany z Tour de Pologne, jednak my wydłużyliśmy podjazd o ponad 1km jadąc w kierunku Gubałówki do pensjonatu prowadzonego przez przyjaciół Klubu jak i Maratonu Dookoła Polski Ani i Józefa Styrczuli. Przez trzy poprzednie lata jadąc dookoła Polski zawsze się zatrzymywaliśmy u Ani , która nie odmówiła nam żadnej pomocy, co roku wyjeżdżaliśmy oprani, wypoczęci i najedzeni. Teraz też zaplanowaliśmy że zamówimy sobie obiad u Ani a później jeszcze pojedziemy zaliczyć podjazd na Gubałówkę od strony Dzianisza. Tak też zrobiliśmy i po super obiedzie  / pierogi z jagodami i żurek / jedziemy przez Gubałówkę do Zakopanego gdzie w placówce Straży Granicznej mamy nocleg. Dzisiaj zrobiliśmy 212km ale z sumą  przewyższeń 2462m więc było co robić. Był to jeden z przewidzianych trudniejszych etapów. Spać kładziemy się wcześnie bo jutro nas czeka jeszcze „mocniejszy” dzień. Całe szczęście że pogoda dopisała dzisiaj i tak samo ma być jutro.

NOWY SĄCZ – ZAKOPANE
DYSTANS                   212.80 km
CZAS TRWANIA         14g:20m:00s
ŚREDNIA PRĘKOŚĆ  14.8 km/h
KALORIE                    9224 kcal
ŁĄCZNIE W GÓRĘ      2462 m
ŁĄCZNIE W DÓŁ         1850 m

10 dzień – 20 lipiec  Niedziela

Wstajemy o 3 , jemy zupkę i drożdżówki kupione wczoraj i o 4:20 wyruszamy do Morskiego Oka. Jest chłodno ale na  początek zaliczamy  podjazd Toporowa Cyrhla więc się  rozgrzewamy. Dalej zjazd i wspinaczka  na następny podjazd Polana.  Później już zjazd do Łysej Polany i jedziemy w stronę Morskiego Oka .O tej godzinie tylko nieliczni turyści idą pod górę  Na miejscu robimy sobie pamiątkowe fotki, przebieramy się w suche rzeczy bo z wysokości ponad 1300mnpm przy zjeździe byłoby nam zimno i ruszamy w dół.  Od Łysej Polany znowu podjazd Polana i skręcamy na Zakopane gdzie po drodze zaliczamy Toporowa Cyrhlę od Polany. W Zakopanym jedziemy na Krzeptówki i jedziemy „treściwym” podjazdem na Gubałówkę, dalej do Zębu i już szlakiem Tour De Pologne kierujemy się na Biały Dunajec i podjeżdżamy kultowy podjazd Gliczarów. Cały podjazd nie jest taki straszny ale te dwie półki są masakryczne. Podjeżdżać na wzniesienie o nachyleniu ponad 22% na rowerze z sakwami to jest naprawdę szaleństwo. Ja się bałem że rower mnie nakryje. Ale jakoś daliśmy radę i później już kierunek Bukowina Tatrzańska. Tu zaczynamy podjazd na Cyrhlę i potem zjeżdżamy do Zakopanego zaliczając jeszcze raz Toporowa Cyrhlę od Polany. W Zakopanym robimy zakupy. Jeszcze tylko podjazd Kużnice i o 14 jesteśmy już w miejscu noclegu. Dzisiaj to „tylko”129km, ale z sumą przewyższeń 2357 m .Odpoczywamy.

 ZAKOPANE – ZAKOPANE
DYSTANS                     128.92 km
CZAS TRWANIA           9g:40m:00s
ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ  13.3 km/h
KALORIE                      5612 kcal
ŁĄCZNIE W GÓRĘ        2357 m
ŁĄCZNIE W DÓŁ          2343 m

11 dzień – 21 lipiec  Poniedziałek

Wstajemy wcześnie i po małym posiłku zbieramy się do drogi. Jak na wczesny poranek w Zakopanym jest dosyć ciepło a jeszcze  dodatkowo rozgrzewamy się pokonując podjazd na Krzeptówki, po czym zjeżdżamy do Czarnego Dunajca. Później kierujemy się w kierunku najwyżej położonej w całości przełęczy w Polsce – Krowiarki. Zjazd z przełęczy i przejazd przez Zawoję aż do Makowa Podhalańskiego to czysta przyjemność z powodu super jakości nawierzchni drogi. W Makowie zbaczamy by podjechać pod Górę Makową. Później jedziemy do Suchej Beskidzkiej i tam pokonujemy piekielnie trudny podjazd  Podksięże -długość 2,5km i na dzień dobry 8-10% by później jechać stromizną do 23%. Naprawdę było bardzo ciężko. Dalej już kierujemy się na Bielsko Białą i po drodze pokonujemy przełęcz Kocierską i Targanicką  , dojeżdżamy do Porąbki i w Międzybrodziu Bialskim zatrzymujemy się na nocleg. Dzisiaj też się nie obijaliśmy , przejechaliśmy 163 km przy 2100 m przewyższeń.

ZAKOPANE – MIĘDZYBRODZIE BIALSKIE
DYSTANS                     163.17 km
CZAS TRWANIA           11g:45m:00s
ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ  13.9 km/h
KALORIE                      7089 kcal
ŁĄCZNIE W GÓRĘ        2102 m
ŁĄCZNIE W DÓŁ          2661 m

12 dzień – 22 lipiec  Wtorek

Wstajemy o 3 rano i jak zwykle po drobnym posiłku o 5 ruszamy w drogę. Na początek  7km podjazdu na Przegibek, później Bielsko Biała, Szczyrk i podjazd pod Salmopol. Po zjeździe do Wisły spotykamy znajomego Janka – Karola z Białegostoku który towarzyszy nam przez resztę dnia. Z Wisły jedziemy podjazdem Zameczek do Istebnej i dalej przez Koniaków podjazd na Ochodzitą. Wracamy przez Istebną i do Wisły podjeżdżamy podjazdem na Kubalonkę. Zaraz za Wisłą zatrzymujemy się w polecanej przez tubylców karczmie , gdzie jemy pyszną golonkę. Tu opuszcza nas Karol a my docieramy dosyć wcześnie do Goleszowa gdzie mamy nocleg. Po prysznicu ja próbuje naprawić cały czas szwankującą przednią przerzutkę, Jan natomiast jak zwykle poszedł szukać kompa do przegrania plików z Garmina. Ok. 17:30 odwiedza nas Janka znajomy z Zebrzydowic Bogdan Bujok.  Jutro w perspektywie etap dosyć płaski.

MIĘDZYBRODZIE BIALSKIE –  GOLESZÓW
DYSTANS                     115.73 km
CZAS TRWANIA           9g:00m:00s
ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ  12.9 km/h
KALORIE                      5047 kcal
ŁĄCZNIE W GÓRĘ        2001 m
ŁĄCZNIE W DÓŁ           1996 m

13 dzień – 23 lipiec  Środa

Z Goleszowa wyjeżdżamy o 4 rano. Kierujemy się na Cieszyn i dalej na Racibórz i Nysę. Dojeżdżając do Prudnika łapie nas deszcz, który przy tak wysokiej temperaturze nie jest bardzo uciążliwy. Jeszcze przed Nysą zatrzymujemy się w przydrożnym barze i robimy sobie przerwę obiadową. Od Nysy cały czas patrzymy w niebo gdzie kłębią się chmury i zastanawiamy się gdzie i kiedy i czy w ogóle złapie nas burza. Mieliśmy zatrzymać się w Otmuchowie na planowany nocleg ale ze względu na wczesną porę i sporo przewyższeń w następnym dniu decydujemy się na dalsza jazdę. Zaraz za Złotym Stokiem wspinamy sie na Przełęcz Jaworową i dalej Lądek Zdrój i o 17 zatrzymujemy się na nocleg w Stroniu Śląskim. Po zakwaterowaniu jedziemy zrobić zakupu. W czasie jazdy czuje że w tylnym kole coś mi puka. Przed sklepem sprawdzam i okazuje się że centralnie w tylną oponę wbił się blachowkręt. Początkowo chciałem go wyciągnąć, ale powstrzymałem się do naszego powrotu do miejsca noclegu by być przygotowanym na zmianę dętki. Jednak po wciągnięciu okazuje się że blachowkręt ma ok.1cm a powietrze z koła nie uchodzi. Pozostawiam wszystko na noc i rano okazuje się że jest wszystko ok. i można jechać. Wszystko dzięki super oponom w które wspólnie z Janem zaopatrzyliśmy się na wyprawę.Oponki Schwalbe Maraton Racer HD (z wkładką anty przebiciową) zdały egzamin. Przed spaniem sprawdzamy pogodę na następny dzień – prognozy są fatalne. Zobaczymy co będzie rano.

GOLESZÓW – STRONIE ŚLĄSKIE
DYSTANS                     242.92 km
CZAS TRWANIA           13g:00m:00s
ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ  18.7 km/h
KALORIE                      10516 kcal
ŁĄCZNIE W GÓRĘ        1798 m
ŁĄCZNIE W DÓŁ           1699 m

14 dzień – 24 lipiec  Czwartek

Deszcz leje całą noc. Wstajemy wcześnie jednak po ocenie sytuacji pogodowej, sprawdzaniu na bieżąco w necie prognoz decydujemy o późniejszym  wyjeździe. Ok 6 rano wiemy już że dzisiaj cały dzień ma być taka „padaka” pogodowa. Przed 7 deszcz troszkę ustaje więc ruszamy. Na dzień dobry mamy podjazd pod Puchaczówkę więc się rozgrzewamy ale tylko troszkę bo już padający deszcz nas dostatecznie ochładza. Przed zjazdem pomimo opadów  przebieramy sie z suche rzeczy i zakładamy deszczówki które przy niskiej temperaturze na 10km zjeździe najbardziej nas ochronią od wyziębienia. Dojeżdżając do Bystrzycy Kłodzkiej analizujemy warunki pogodowe i dalszą jazdę . Decyzja może być tylko jedna. W takich warunkach , przy temperaturze 10stopni i padającym deszczu nie jedziemy w kierunku na Zieleniec tylko prosto do Ratna Dolnego gdzie mamy zarezerwowany nocleg. Miejsce to będzie nasza główna bazą wypadową na następne dwa dni. Przed 12 jesteśmy już na miejscu. Gospodyni widząc jak wyglądamy proponuje nam przepierkę rzeczy i rozpala w CO. Po południu przestaje padać ale my jesteśmy pewni o słuszności swojej decyzji. Odpoczywamy przed dwoma bardzo ciężkimi dniami, mamy przeprane suche rzeczy, i co najważniejsze suche buty. W mieszkaniu mamy kuchnię więc również i warunki do przygotowania posiłków są odpowiednie. Idziemy spać pobudkę planując na 4:30.

STRONIE ŚLĄSKIE – RATNO DOLNE
DYSTANS                     57.23 km
CZAS TRWANIA           5g:00m:00s
ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ  11.4 km/h
KALORIE                      2512 kcal
ŁĄCZNIE W GÓRĘ        847 m
ŁĄCZNIE W DÓŁ           952 m

15 dzień – 25 lipiec Piątek

Dzisiaj wstajemy ok.4:30, jemy domowe śniadanko / jajecznica / i o 6 wyjeżdżamy w zaplanowaną trasę po Kotlinie Kłodzkiej. Już za Ścinawką jedziemy pod górkę  przez Nową Rudę i podjazdem do Woliborza, później delikatny zjazd i Srebrna Góra, gdzie jeszcze podjeżdżamy pod samą Twierdzę. Teraz dosyć sporo km w dół  przez Ząbkowice Śląskie aż do Kamieńca Ząbkowickiego, dalej do Złotego Stoku i kierując się w kierunku Kłodzka podjeżdżamy dwa podjazdy Mąkolno i Laski. Jest bardzo ciepło więc mamy sporo krótkich postojów w celu  uzupełniania płynów.  Od Złotego Stoku jadę sam  planując naprawę mojego roweru w sklepie w Kłodzku. Z Janem umawiam sie na Orlenie zaraz za Kłodzkiem. W sklepie rowerowym zostałem załatwiony błyskawicznie , wymieniono mi linkę przedniej przerzutki i wyregulowano napęd. Jadąc w umówione miejsce stwierdzam ze teraz przerzutka w porównaniu z działaniem w poprzednich wielu dniach to bajka. Od Polanicy Zdrój jedziemy ponad 4km podjazdu do Szczytnej, później już w Szczytnej jedziemy na Szczytnik i po zjeździe zatrzymujemy sie na obiad . Teraz nas czeka podjazd na Bobrowniki i do Zieleńca gdzie jesteśmy ok.15. Czekając  na otwarcie biura zawodów załatwiamy sobie przechowanie do jutra rowerów i po rejestracji Piotr który juz przyjechał z Gryfic z Romanem odwozi nas do Ratna, gdzie po zjedzeniu kolacji i załatwieniu z gospodarzem naszego porannego transportu idziemy spać. Jutro czeka nas bardzo trudny dzień.

RATNO DOLNE – ZIELENIEC
DYSTANS                     125.20 km
CZAS TRWANIA            9g:15m:00s
ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ  13.5 km/h
KALORIE                      5446 kcal
ŁĄCZNIE W GÓRĘ        2069 m
ŁĄCZNIE W DÓŁ          1551 m

16 dzień – 26 lipiec  Sobota

Pobudka o godz. 4.45. Na śniadanie jemy makaron z masełkiem i o godz. 6.00 gospodarz podwozi nas do Zieleńca. Pobieramy rowery, zakładamy chipy i numery startowe i czekamy na start . Pogoda szykuje się piękna i już rano jest ciepło, startujemy razem w pierwszej grupie o 8. Założenia są takie żeby przejechać dystans GIGA co w górach na naszych rowerach dodatkowo obciążonych  bagażnikiem i innymi dodatkami / całe szczęście że bez sakw/  niezbędnymi w przejeździe dookoła Polski jest sporym wyczynem. Początek to praktycznie zjazd do samej granicy , jednak już w samych Czechach zaczynają się podjazdy – ponad 40km i cztery podjazdy które dają spora możliwość rozgrzania . Za ostatnim podjazdem mamy 10 kilometrowy zjazd po najlepszej jakości drodze aż do granicy i później już w Polsce tez piękna trasa aż do podjazdu Różanka którą wraz z późniejszym „sztywnym” Gniewoszowem pokonujemy 3 razy. Zaraz za podjazdem Różanka jest zjazd do wioski Różanka, droga straszna, same dziury, chyba wolałbym jechać po polnej drodze w lesie. Ten fatalnej jakości zjazd tez przejeżdżaliśmy 3 razy, ja oszczędzając rower jechałem po tych dziurach z szybkością turysty 10-15 km/godzinę , jednak Johnego poniosło, adrenalina dała znać i na tym zjeździe „fruwał” 30-35 km/godzinę co miało bardzo zły skutek. Ale to później. Po przejechaniu  trzeci raz Gniewoszowa jedziemy już długim podjazdem do Zieleńca na metę . Klasyk Kłodzki dystans GIGA ukończony. Po zjedzeniu zupki ruszamy do miejsca zakwaterowania i po długim zjeździe do Kudowy Zdrój mamy jeszcze na deser podjazd Karłów i później już zjazd do Ratna Dolnego. Tam dowiaduję sie ze Johny ma pęknięta szprychę w tylnym kole. Jest to właśnie efekt brawury na dziurach zjazdu do Różanki. Wieczorem nie ma możliwości naprawy , jutro niedziela więc pozostaje poniedziałek i opóźnienie maratonu dookoła Polski o 2 dni. Jednak po przemyśleniu pozostało jedno rozwiązanie. Johny dzwoni do Piotra Siupki  i on daje  mu tylne koło, które jeszcze wieczorem montujemy w rowerze Jana. Jest wszystko ok. jesteśmy gotowi do dalszej jazdy. Dzisiaj był bardzo ciężki dzień- w sumie przejechaliśmy ponad 213 km z przewyższeniem 3548 m. Idziemy spać późno ale jutro przewidujemy troszkę luzu więc będzie czas wypocząć.

KLASYK  KŁODZKI
DYSTANS                     213.65 km
CZAS TRWANIA           10g:30m:00s
ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ  20.3 km/h
KALORIE                      9228 kcal
ŁĄCZNIE W GÓRĘ       3548 m
ŁĄCZNIE W DÓŁ          4076 m

17 dzień – 27 lipiec  Niedziela

Pobudka o godz. 4.00, pakowanie sakw, domowe śniadanko bo przecież nocujemy w Ratnie  i ok 5:40 jedziemy w kierunku Kowar .Po drodze zaliczamy dwa małe podjazdy  Łączną i Szczepanów i na koniec krótkiego etapu mamy wisienkę na torcie – kultowy podjazd na przełęcz Okraj. Później już tylko zjazd do Kowar gdzie jesteśmy już o 12. Jemy na rynku placki po węgiersku, robimy zakupy w biedronce i jedziemy do Ośrodka MSW „Przedwiośnie” gdzie mamy zarezerwowany nocleg. Około godz. 16 na pogawędkę  wpada  Janka kolega ze studiów, aktualnie Burmistrz Kowar Mirek Górecki.  Dziękujemy za gościnę i po kolacji idziemy spać. Dzisiaj mając więcej czasu analizowaliśmy pogodę na następne dni i doszliśmy do wniosku że pomimo mniejszej ilości km trzeba wcześniej wyjeżdżać by szybciej kończyć etap. Powodem takiego rozumowania były prognozowane popołudniowe burze, a czując gorące powietrze wiedzieliśmy że te burze mogą być gwałtowne i bardzo niebezpieczne. Teraz po ukończeniu maratonu wiemy że było to trafne rozumowanie a przykładem były następne dni.

RATNO DOLNE – KOWARY
DYSTANS                      96.47 km
CZAS TRWANIA            6g:20m:00s
ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ  15.2 km/h
KALORIE                      4181 kcal
ŁĄCZNIE W GÓRĘ        1207 m
ŁĄCZNIE W DÓŁ           1094 m

18 dzień – 28 lipiec  Poniedziałek

Budzimy się o godz. 3.30 . Dzisiaj jest krótki etap ale z wieloma podjazdami i to takimi konkretnymi. . Śniadanie to  zupki Amino rosół z makaronem i herbata z ciasteczkami Belvita. O 5 ruszamy, na początek przełęcz Karpnicka i zaraz po dosyć „mocna” Miedzianka. Następna na liście podjazdów jest Przełęcz Rędzińska, jeden z najtrudniejszych podjazdów w Polsce. Po zjeździe zaliczamy Przełęcz Kowarska i kierując się do Karpacza podjeżdżamy pod Orlinek i dalej Świątynię  Wang i Jagniątków. Później już równy ale długi podjazd do Szklarskiej Poręby gdzie w ostatniej chwili chowamy sie w barze przed burzą i ulewą. Mając 200 metrów do miejsca noclegu siedzimy w barze ok 3 godzin czekając aż skończy sie ulewa. Po burzy w sklepie robimy  małe zakupy i jedziemy do miejsca noclegu. Po pogawędce z właścicielem, zjedzeniu kolacji analizujemy pogodę na jutro i decydujemy o odpuszczeniu jazdy do Bogatyni . Ma być gorąco ale od południa zapowiadają burze i deszcz, tak że chcemy zdążyć zakończyć jazdę  jeszcze przed burzą. Dzisiaj przy 107 km suma przewyższeń wyniosła prawie 2200 m, tak że też ciężki dzień. Jutro kończą się podjazdy.

KOWARY – SZKLARSKA PORĘBA
DYSTANS                      107.71 km
CZAS TRWANIA            8g:30m:00s
ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ  12.7 km/h
KALORIE                      4701 kcal
ŁĄCZNIE W GÓRĘ        2191 m
ŁĄCZNIE W DÓŁ           2053 m

19 dzień – 29 lipiec  Wtorek

Po wczorajszej  analizie  pogody wstajemy wcześnie o 3:30 . Po zjedzeniu gorącej zupki z makaronem przed 5  obieramy kierunek jazdy na Jakuszyce , i „podpisując listę obecności” na granicy Polsko – Czeskiej wracamy do Szklarskiej Poręby. Po zaliczeniu ostatniego podjazdu – Zakrętu Śmierci mkniemy już w dół na Świeradów Zdrój i dalej na Żagań. Tu odbijamy parę km w bok żeby dojechać do miejsca noclegu który mamy zarezerwowany dzięki pomocy naszej wspólnej rowerowej przyjaciółce  z Endomondo  Madzi Diakow.  Już przed Żaganiem przy bardzo gorącym i parnym powietrzu czujemy że może zahuczeć, więc depczemy mocniej na pedały żeby do Jabłonowa dojechać jak najszybciej i zdążyć przed nadchodzącą burzą. Na miejscu jesteśmy już o 12:30 . Warunki w znalezionym przez Madzię Gospodarstwie agroturystycznym świetne, mamy do dyspozycji spory pokój z aneksem kuchennym , a gospodyni zaproponowała nam domowe jedzonko a my oczywiście  bez zastanowienia przystaliśmy na propozycje. Pojechaliśmy jeszcze na drobne zakupy do pobliskiego sklepu i zasłużony odpoczynek. Obiadek był pyszny żurek, schabowy i kompot z jabłek. W międzyczasie gospodyni przeprała nam ciuchy rowerowe, które przy takiej pogodzie bardzo szybko nam wyschły. Po południu odwiedza nas Madzia która przyjeżdża na rowerku i przywozi pyszne ciasto pieczone przez Jej mamę. Siadamy sobie we trójkę w altance i nawadniając się , jedząc ciasto rozmawiamy. Madzia to bardzo miła i sympatyczna kobietka,  maksymalnie rowerowo zakręcona – a mając na uwadze  nasze „rowerowe choroby” – bardzo bliska naszym sercom. Sielanka nie trwa długo, zbierają się ciemne chmury, które nie zapowiadają nic dobrego więc Madzia musi wracać do domku a my po kolacji i analizie jutrzejszej pogody  idziemy spać. Jutro też trzeba uciekać przed prognozowanymi na wczesne popołudnie burzami. Dziękujemy Madziu za pomoc i za chwile spędzone  w Twoim towarzystwie.

SZKLARSKA PORĘBA – JABŁONÓW
DYSTANS                     154.20 km
CZAS TRWANIA           7g:40m:00s
ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ  20.1 km/h
KALORIE                      6662 kcal
ŁĄCZNIE W GÓRĘ       1332 m
ŁĄCZNIE W DÓŁ          1864 m

20 dzień – 30 lipiec  Środa

Pobudka zaplanowana była na godzinę 3 i tak wstajemy. Podobnie jak przez ostatnie prawie trzy tygodnie  rano prawie wszystko robimy „z automatu” poranna toaleta,  wczesno poranne śniadanko – gorąca zupka z torebki , przeważnie rosół z makaronem Amino, podział ubrań które zakładamy rano  i innych które pakujemy do sakw, jak mamy jeszcze ochotę to gorąca herbatka i przekąska w postaci ciasteczek BEL – VITA . Po spakowaniu sakw jest jeszcze bardzo ważna czynność – ważenie. Mając podręczną wagę ważymy sakwy by miały zbliżoną do siebie wagę, po prostu po zamontowaniu sakw na bagażniku jest równe obciążenie roweru co wiąże się z bezpieczeństwem jazdy. Teraz już  tylko ubieranie stroju kolarskiego, zapakowanie wcześniej przygotowanych napojów w bidonach i można jechać. Ruszamy o 4:30 , na drogach pusto ciepło i bezwietrznie wiec jedzie się komfortowo. Przejeżdżamy kolejno przez Nowogród Bobrzański , Krosno Odrzańskie, Słubice a przejeżdżając przez Kostrzyń widzimy mnóstwo ludzi , którzy przybywają do tego miasta bawić się na Przystanku Woodstock. Ta zabawa już zaczyna się  w mieście – wielkie tłumy, zamknięte ulice stoiska z napojami i jedzeniem, które nas najbardziej interesują więc i my zatrzymujemy się  by poczuć choć przez chwilę tą atmosferę . Coś tam jemy, uzupełniamy płyny i już mkniemy dalej pomiędzy tymi, którzy zmierzają do miejsca koncertu. Do Mieszkowic dojeżdżamy po 13. Po zakwaterowaniu idziemy na zakupy, jemy kebab i wracamy na odpoczynek. Po południu przychodzi ulewa co fajnie orzeźwia powietrze. Jemy kolację i spanko. Jutro już Szczecin, spotkanie z Witkiem, „apteka” – dużo atrakcji.  W porozumieniu z Witkiem, który ma wyjechać nam na przeciw wyjazd planowany jest na 5 rano.

JABŁONÓW – MIESZKOWICE
DYSTANS                      178.08 km
CZAS TRWANIA            8g:45m:00s
ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ  20.4 km/h
KALORIE                       7691 kcal
ŁĄCZNIE W GÓRĘ         802 m
ŁĄCZNIE W DÓŁ            862 m

21 dzień – 31 lipiec  Czwartek

Wstajemy o 3:30 i po wszystkich niezbędnych czynnościach opisanych w poprzednim dniu ruszamy w drogę planowo o 5. Cedynia , Chojna, Krajnik Dolny, Widuchowa gdzie Jan swego czasu jak był młody i piękny odbywał praktykę zawodową i oczywiście pojechał zobaczyć „stare śmieci”. Ja ruszyłem w kierunku Gryfina i w połowie drogi spotykam Witka. Po powitaniu czekamy na Jana i już we trójkę jedziemy do Gryfina a później skręcamy w kierunku Niemiec i dalej już ścieżkami rowerowymi omijamy Szczecin kierując się do „apteki” Witka. Po chwili odpoczynku , zjedzeniu obiadku i uzupełnieniu płynów jedziemy z Witkiem do Nowego Warpna. Pogoda bajeczna więc na miejscu zwiedzamy miasteczko  zatrzymując się na chwilkę przy „wodopoju” na plaży. Po pożegnaniu z Witkiem który już pomknął do domku jedziemy na kwaterę i tam po pomaratonowej toalecie idziemy do sklepu na zakupy. Później już tylko jedzonko i odpoczynek. Jutro ostatni dzień maratonu. Pobudkę planujemy wcześniej na 2:30.

MIESZKOWICE – NOWE WARPNO
DYSTANS                     186.38 km
CZAS TRWANIA           11g:00m:00s
ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ  16.9 km/h
KALORIE                      8077 kcal
ŁĄCZNIE W GÓRĘ        1128 m
ŁĄCZNIE W DÓŁ           1135 m

22 dzień –  01 sierpień Piątek

Budzimy się  o 2:30 i po standardowych porannych czynnościach wyjeżdżamy już ok.3:40. Można by było wyjechać później, jak będzie już widno ale powód jest jeden i to bardzo ważny – przejazd przez centrum Szczecina. W poprzednich maratonach już to przerabiałem, trzeba przejechać ok 6 rano jeszcze przed porannym szczytem przez Szczecin, jest dużo bezpieczniej a później już spokój. Zresztą Jan ma bardzo dobre oświetlenie i pomimo tego, że nienawidzę  jeździć rowerem jak jest ciemno to wyjątkowo trzeba było się przemóc. Jak już wyjechaliśmy ze Szczecina w okolicach Załomia jesteśmy  o 7 rano i „otwieramy Biedronkę” Oczywiście postój na małą przekąskę , a przy okazji przebieramy się. Promienie słoneczne już fajnie podgrzewają powietrze , po widocznym bezchmurnym niebie widzimy że prognozy na dzisiejszy dzień sie sprawdzą – będzie gorąco. Nawet  południowy wiatr ma nam sprzyjać. Z Goleniowa kierujemy się na Stepnicę, Wolin, a przed Świnoujściem wyjeżdżają po nas koledzy z K.S Uznam. To już jest coroczna tradycja kiedy w ostatnim dniu Maratonu Dookoła Polski jadąc do Świnoujścia nasi rowerowi przyjaciele z K.S.Uznam witają nas wyjeżdżając nam naprzeciw i pilotują do promu. Tam spotykamy się z przedstawicielami regionalnej prasy i na gorąco udzielamy wywiadów. Robimy również pamiątkowe zdjęcia z pozostałymi rowerzystami z K.S.Uznam którzy przyjechali nas powitać . W tym roku również przeprawialiśmy się na drugi brzeg i podobnie jak w 2010 roku kiedy wraz z Krzyśkiem Sobkowiakiem kończyliśmy I Maraton Rowerowy Dookoła Polski, przy tak pięknej pogodzie tak i teraz rozmawiamy sobie z redaktorem regionalnej TV o całej naszej wyprawie. Później już na drugi brzeg i jedziemy na Międzyzdroje, Dziwnów, Pobierowo, Rewal gdzie spotykamy kolegę z Pogorzelicy Mariusza Kucharskiego. Razem jedziemy do Pogorzelicy i robimy sobie przerwę na dużą porcję lodów. Po chwili dojeżdża do nas żona Mariusza Ania i przy spożywaniu lodów opowiadamy o wyprawie. Czas w miłej atmosferze płynie nieubłagalnie, ale my musimy już jechać. Zaraz za Pogorzelicą witają nas koledzy z klubu – Stanley , Roman, Mariusz i Kasia. Po chwili dojeżdża również Rysiu i już wszyscy razem jedziemy do Gryfic. W Trzebiatowie Mariusz wraca do domku a my zaraz po 18 jesteśmy na Placu Zwycięstwa w Gryficach gdzie czekają na nas znajomi i rodzinka. Powitał nas też  Zastępca Burmistrza Gryfic, mój kolega i wielki przyjaciel rowerzystów Waldemar Wawrzyniak. Dziękujemy wszystkim za przybycie i oficjalnie kończymy V Rowerowy Maraton Dookoła Polski.  Później już przed domem siedzimy wszyscy i przy grilu opowiadamy swoje przeżycia. Jesteśmy jednak zmęczeni i kładziemy się wcześniej spać, bo przecież Jan już wcześnie rano musi jechać do Białegostoku. Z żoną nie widział się od 4 lipca i tęsknota udzieliła się nie tylko Irence ale i Jemu.

NOWE WARPNO – GRYFICE
DYSTANS                     260.77 km
CZAS TRWANIA           14g:20m:00s
ŚREDNIA PRĘDKOŚĆ  18.2 km/h
KALORIE                      11297 kcal
ŁĄCZNIE W GÓRĘ        1598 m
ŁĄCZNIE W DÓŁ           1586 m

 

Podsumowanie

Po zakończeniu V Maratonu Rowerowego Dookoła Polski czas na podsumowania i refleksje. Przejazd rowerami ponad 4300km w czasie 22dni nie powala na kolana , ale  taki przejazd z sakwami i sumą przewyższeń ponad 37tys metrów to już jest coś. Są jeszcze inne problemy z którymi ja wraz z Janem musieliśmy sie uporać. Pierwsze to wczesne wstawanie. Zawsze uważałem i nadal uważam że wcześniejsze wyjazdy i wcześniejsze zakończenia etapów są bardziej korzystniejsze. Następnie jazda przez 22 dni bez dnia przerwy. A na koniec codzienne towarzystwo z drugą osobą, z towarzyszem podróży. Musieliśmy sie na wzajem do siebie przyzwyczaić, Przebywanie ze sobą przez 22 dni non stop to duże wyzwanie ale daliśmy radę , obyło sie bez sporów i większej różnicy zdań. Atmosfera była wzorowa przez cały okres podróży. Z kolegami z poprzednich przejazdów dookoła Polski nazywamy siebie „braćmi” i tak jest i tym razem.

Na koniec chcielibyśmy wraz z Janem podziękować:
– Remkowi Ornowskiemu i Jarkowi Mralowi
– Andrzejowi Piotrowiakowi , hotel KOPERNIK Frombork
– Piotrowi Królowi
– Marcie i Robertowi Szymańskim
– koleżance Maji z Endomondo
– Ani Styrczuli , noclegi Gubałówka
– właścicielom gospodarstwa Agroturystycznego w Ratnie Dolnym – p.Guszul
– Madzi Diakow
– Witkowi Buczyńskiemu
– Czarkowi, Jankowi , Ani i całemu Klubowi Uznam Świnouujście
– Ani i Mariuszowi Kucharskim
– zastępcy Burmistrza Gryfic Waldkowi Wawrzyniakowi
– wszystkim kolegom i koleżankom z K.R.Gryfland  Gryfice
i na koniec szczególne podziękowania dla naszych żon  Irenki i Uli za wyrozumiałość.

 

Udostępnij na: